poniedziałek, 26 stycznia 2015

RAJD MONTE CARLO 2015 Z ROBERTEM KUBICĄ - podsumowanie


Za nami pierwszy w tym roku rajd zaliczany do klasyfikacji Rajdowych Mistrzostw Świata WRC - 
Rajd Monte Carlo. Ogromne emocje towarzyszyły kibicom rajdowym w Polsce. Bo oto po fatalnym początku rajdowych zmagań, Robert Kubica zaczął gromić fabryczne zespoły wygrywając poszczególne odcinki specjalne rajdu. Ale od początku. Rajd rozpoczął się w czwartek. Robert Kubica rywalizację zaczął bardzo spokojnie - od jedenastego miejsca. Kłopoty zaczęły się później, kiedy to Polak dostał karę od organizatorów i przestał się liczyć w klasyfikacji generalnej, gdyż jego strata wynosiła ponad dziesięć minut. Na prowadzeniu znajdował się Sebastien Loeb.

Załoga Kubica / Szczepaniak rozpoczęła piątkowe zmagania od dziewiątego miejsca, ale to co najlepsze było dopiero przed nim. Odcinki liczące niewiele ponad 25 km Polak pokonał zdecydowanie najszybciej, najpierw wyprzedzając drugiego Sebastiena Ogiera o 3 s, a następnie tego samego kierowcę o 0,8 s. Po przerwie na serwis kierowcy wyjechali na trasę szóstego OS-u. Kubica postanowił nie ryzykować ze względu na nawierzchnię jezdni. Czwarte miejsce i 4,6 sekundy straty do zwycięzcy Sebastiena Loeba potwierdziły jego dobrą formę. Krakowianin prawdziwą klasę pokazał już na kolejnym odcinku specjalnym. Kubica od początku narzucił szaleńcze tempo. W rezultacie Polak nie miał sobie równych i wygrał. Wiele wskazywało na to, że Kubica na ostatni piątkowy OS ruszy równie szybko, co w poprzednich i ponownie nawiąże walkę z najlepszymi. Już na początku OS-u Kubica stanął na trasie. Po chwili ruszył, ale notował straty rzędu trzech minut do pozostałych. Linię mety przejechał z uszkodzonym lewym przednim kołem. - Wypadliśmy z drogi, ale po chwili wróciliśmy na trasę. Chwilę później było gorzej. Uderzyliśmy w drzewo i przebiłem oponę - mówił z przykrością Kubica. Ósmy OS zakończył się równie pechowo dla Sebastiena Loeba, dotychczasowego lidera. Francuz także wypadł z trasy i w efekcie stracił prowadzenie w rajdzie na rzecz swojego rodaka Sebastiena Ogiera.

Sobota to również szczęśliwy dzień dla kibiców RK. Zaplanowano cztery kolejne odcinki specjalne. Pierwszy miał rozpocząć się po godzinie dziewiątej, jednak został odwołany tuż przed startem. Organizatorzy poinformowali, że przyczyną takiego stanu rzeczy były względy bezpieczeństwa. Chodziło o zbyt dużą liczbę kibiców na trasie. Dziesiąty odcinek specjalny był najdłuższy w całym rajdzie i liczył prawie 52 kilometry. Kubica od początku narzucił bardzo duże tempo, chcąc pokazać, że piątkowe problemy były tylko wypadkiem przy pracy. Dobra i szybka jazda opłaciła się Polakowi, gdyż wygrał ten odcinek specjalny. - Nic nie robię, tylko jadę. Mamy chyba dobre opony, warunki były podchwytliwe. To był trudny OS, ale jechałem nieźle - powiedział na mecie Robert Kubica. Dla polskiego kierowcy był to już czwarty wygrany OS na tegorocznym Rajdzie Monte Carlo. Przewaga Polaka nad drugim Krisem Meeke wyniosła ponad 33 sekundy. Na trzecim miejscu znalazł się Loeb, który stracił do Kubicy ponad 41 sekund. Po serwisie Kubica nadal był mocno zmotywowany i po raz kolejny udowodnił, że potrafi wygrywać z najlepszymi. Tym razem był drugi i przegrał jedynie z Loebem o 1,8 sekundy. Nad trzecim Latvalą Kubica miał 3,5 sekundy przewagi. Ostatni odcinek trzeciego dnia rajdu Kubica rozpoczął rozważnie i dyktował tempo minimalnie wolniejsze od Loeba. Z kolejnymi kilometrami Polak nieco mocniej nadepnął na pedał gazu i wysunął się na prowadzenie. Jednak nie trwało to długo, bo nagle Polak znacznie zwolnił.- Mieliśmy awarię hamulca ręcznego, na nawrotach było bardzo trudno, były też problemy z biegami. Założyliśmy bardzo miękkie opony. Ta taktyka zawiodła, bo na trasie było bardzo dużo lodu, znacznie więcej niż się tego spodziewałem. Cieszę się, że jesteśmy na mecie, to był dobry dzień dla nas - mówił. Mimo to Kubica na tym odcinku zajął drugie miejsce. Szybciej od Polaka na tym OS-ie pojechał tylko Mekke.

Niedziela była ostatnim dniem rajdu. Robert rozpoczął rywalizację spokojnie. Na pierwszym z odcinków do zwycięzcy, Krisa Meeke, stracił zaledwie 8,8 sekundy. Wydawało się, że Kubica będzie chciał jechać spokojnie już do końca rywalizacji i być może powalczy o punkty na Power Stage'u. Wszystko zostało zweryfikowane jednak na czternastym OS-ie. Polak pojechał go bardzo dobrze i metę przekroczył z szóstym czasem. Najważniejsze jest jednak to, co wydarzyło się za metą. Polak miał problemy z przegrzanymi hamulcami i te go zawiodły w najważniejszym momencie. Kubica nie wyhamował, uderzył w ścianę i urwał koło na ciasnych zakrętach za lotną metę. To oznaczało dla niego koniec ścigania - na jeden odcinek przed końcem rajdu. Informację o tym jako pierwszy przekazał Kris Meeke, który zatrzymał się przy stojącym samochodzie Polaka i to właśnie od niego dowiedział się, że to koniec ścigania.

Podsumowując, tegoroczny Rajd Monte Carlo pokazał ponownie jak szybkim kierowcą jest Robert Kubica. Polak mimo tego, że nie ukończył rajdu pokazał, że potrafi rywalizować z najlepszymi i wygrywać z nimi. Na nic zdały się całe sztaby inżynierów Volkswagena, Hyundaia czy Citroena w sytuacji gdy Kubica z odcinka na odcinek gromił kierowców tych właśnie fabrycznych teamów.
Brawo Robert, Brawo Maciek - to nie był łatwy rajd, ale polska załoga zrobiła niesamowite wrażenie na kibicach rajdowych z całego świata.